LALECZKA CHUCKY 3 / CHILD'S PLAY 3 (1991) obsada - Justin Whalin, Perrey Reeves, Jeremy Sylvers, Travis Fine, Dean Jacobson, Brad Dourif, Peter Haskell, Dakin Matthews, Andrew Robinson, Burke Byrnes, Matthew Walker, Donna Eskra. Studio Universal po wykupieniu praw do Laleczki Chucky nie próżnowało i nim jeszcze w kinach zagościł pierwszy
Laleczka Chucky. Oryginalny tytuł: Child's Play. R 87 min Horrory. 6.5. 6.5/10 57,978 głosów. 09 Nov 1988. 2 nagród & 3 nominacji. Charles Lee Ray -niebezpieczny przestępca- postrzelony przez policjantów przenosi swoją duszę w ciało zabawki dla dzieci – lalki. Lalka (matka kupuje ją dla dziecka od nieznajomego sprzedawcy) dostaje
. Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres nie przestaje inwestować swoich pieniędzy i skądinąd utalentowanych rzemieślników w tworzenie historii, które dobrze znamy. I jeszcze gdyby tylko w grę wchodziły sequele, to byłoby pół biedy. Nawet najbardziej wtórne kontynuacje zawsze jakoś tam posuwają fabułę całości do sequele okazały się niewystarczające, więc do kolekcji doszły też remaki oraz rebooty. I choć przyznaję, jest kilka rebootów, które świetnie sobie poradziły (patrz: nowa „Planeta małp”), tak w większości pozostają one stratą czasu. Nawet jeśli są to w miarę niezłe filmy, sam fakt, że przychodzi nam oglądać znowu tę samą historię, sprawia, że na samo słowo „reboot” mam nieprzyjemne odczucie mentalnej nie było, że podchodzę do filmu „Laleczka”, będącego nowoczesnym rebootem "Laleczki Chucky", z góry nastawiony negatywnie, muszę przyznać, że akurat punkt wyjścia tej reinkarnacji kultowej serii horrorów nie brzmi wcale tak źle. Tym razem Chucky nie jest zwykłą (o ile oryginał można było nazwać „zwykłą”) lalką. We współczesnej wersji jest to nowoczesny robot-zabawka. Obdarzony sztuczną inteligencją, czerpiący dane z chmury, co z kolei pozwala mu kontrolować np. urządzenia AGD. Przy okazji komunikując się ze swoim właścicielem za pomocą ruchów i należący do linii zabawek „Buddi”, to twór technologicznego giganta Kaslan Industries, który produkuje wszelkiej maści sprzęt, aplikacje, autonomiczne samochody oraz roboty pomagające ludziom w codziennych czynnościach. Gdy jedna z lalek zostaje zwrócona do sklepu ze względu na usterkę, ekspedientka (Aubrey Plaza) postanawia przygarnąć zabawkę i podarować ją swemu synowi, Andy’emu, na jego zbliżające się 14 urodziny. Ani matka, ani chłopiec nie zdają sobie sprawy z tego, że Chucky jest bardzo zaborczy i nie pozwoli, by ktokolwiek inny stał się najlepszym przyjacielem Andy’ „magiczny”, znany z oryginalnego filmu, w którym to lalka Chucky ożywała poprzez rytuał Voodoo i przeniesienie duszy umierającego mordercy w ciało zabawki, został więc w filmie „Laleczka” zastąpiony o wiele bardziej prawdopodobnym i sensownym rozwiązaniem. W dodatku otworzyło ono furtkę autorom do, może niezbyt zręcznej i oryginalnej, ale nośnej metafory zgubnego wpływu technologii i aplikacji na nasze życie w sytuacji, gdy zaczynamy od nich uzależniać. Twórcy dokładają do kociołka jeszcze szczyptę satyry społecznej, parę gramów czarnej komedii i w drugiej części filmu posypują to wszystko licznymi krwawymi scenami. Niestety „Laleczka” nie wychyla się daleko poza podstawowy poziom wyżej wymienionych motywów. Mroczna satyra na technologie jest w gruncie rzeczy dość płytka i na tyle oczywista, że aż prosi się o jakieś sensowne rozwinięcie. Niestety takowego nie dostajemy. To, co stanowiło niezły punkt wyjścia dla odcinka „Czarnego lustra”, ostatecznie stało się w finale klasycznym i przewidywalnym czarnej komedii radzą sobie trochę lepiej (tutaj na pierwszy plan wysuwa się fabularny motyw z głową w opakowaniu – więcej wam nie zdradzę), ale nie ma ich na tyle dużo, by można było stwierdzić, że cały film na tym zyskuje. „Laleczka” poległa przede wszystkim jako horror. Złamała bowiem pierwsze przykazanie gatunku. Ten film w ogóle nie straszy. Potrafiłbym jeszcze wybaczyć przewidywalność, niezamierzenie komediowe sceny wyskakujących znienacka ludzi w kadrze w towarzystwie gwałtownych ozdobników dźwiękowych, czyli żelaznej klasyki przeciętnych straszaków. Trudno mi jednak wybaczyć, gdy film, który przynależy do gatunku horrorów, zwyczajnie przynudza. Ani razu nie czułem atmosfery niepokoju, przerażenia, strachu. Właściwie to gdyby nie kilka scen, w których Chucky brutalnie zabija swoje ofiary, niewiele byłoby w tym filmie motywów, które pozwalałby uznać go za lalka nie wygląda wcale przerażająco ani niepokojąco. Jest co najwyżej... dziwna. Nie pomaga jej wcale, skądinąd świetny, głos podkładany przez samego Marka Hamilla. Sam nie wiem, może nie jestem już w wiekowej grupie docelowej odbiorców tego filmu, ale jakoś średnio przeraża mnie postać gumowej zabawki z nożem w ręku. Oryginalna „Laleczka Chucky”, choć też nie była genialnym horrorem, to umiejętnie mieszała elementy straszne i śmieszne, czasem w jednej i tej samej chwili. Paradoksalnie, element magiczny, o którym wspominałem wyżej, sprawiał, że działał on jako koszmarna fantazja. „Laleczka” z kolei stara się iść ścieżką bliższą rzeczywistości i szybko się od niej odłącza, odcinając od siebie zaangażowanie jesteście fanami serii, macie sentyment do krwiożerczych i zaborczych lalek i od zawsze chcieliście zobaczyć, jak Chucky morduje dorosłych ludzi na dużym ekranie, to zanim zgłosicie się do psychologa możecie zaryzykować i wybrać się do kina na „Laleczkę”. Nie gwarantuję, że serce podskoczy wam do gardeł ze strachu, ale od strony formalnej jest to solidna rzemieślnicza robota. Zarówno jeśli chodzi o reżyserię, aktorstwo, a i komentarz dotyczący technologii, choć płytki i oczywisty, zapewne trafi do niektórych z was.
Chucky przyszedł na świat w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jego „ojcem” jest Don Mancini, scenarzysta i współscenarzysta wszystkich pięciu filmów z serii oraz reżyser ostatniego (jak dotąd) obrazu z cyklu - „Laleczka Chucky. Następne pokolenie” z 2004 r.. Podczas studiów na Kalifornijskim Uniwersytecie Mancini napisał opowiadanie pt. „Child`s Play”. Przyszły scenarzysta serii o zabójczej lalce zamierzał stworzyć czarną satyrę o tym, jak reklama wpływa na dzieci. Jego ojciec pracował w dziale promocji i reklamy wielkiego koncernu farmaceutycznego i dość często wykorzystywał syna do testowania nowych leków. Nic więc dziwnego, że Mancini odnosił się z wielką nieufnością do wszelkich marketingowych przedsięwzięć z udziałem dzieci lub skierowanych do dzieci. Kiedy więc pod koniec lat osiemdziesiątych firma Habsro rozpoczęła akcję reklamową nowych lalek, Cabbage Patch Kids - pierwowzoru Chucky`ego (ach te pyzate buzie i kolorowe czupryny!), przyszedł mu do głowy pewien intrygujący pomysł. Ponieważ był wielkim fanem horrorów a w gatunku grozy zapanowała wówczas moda na filmy o sympatycznych z wyglądu, lecz w istocie krwiożerczych, stworkach w rodzaju Gremlinów czy Crittersów, czarna satyra zamieniła się w horror, a Chucky w małego potworka. Pomysł by z dziecięcej zabawki uczynić „czarny charakter” nie był nowy. Już w 1926 r. na ekranach kin pojawiła się „zła lalka” - Otto, bohater filmu „Wielki Gabbo” Jamesa Cruze i Ericha von Stroheima. A potem powstało jeszcze około czterdziestu sześciu filmów. Pomysł nie był więc nowy, ale kuszący. Wprawdzie dziecko w filmie dawno straciło swą niewinność („Los Olividados” L. Buñuela z 1950 r.), lecz jeszcze przez wiele lat dziecięcy pokój był azylem niewinności, do którego zło nie miało wstępu. Kuszące w tym, by pozytywnie się kojarzący przedmiot - dziecięcą lalkę, uczynić źródłem grozy, była właśnie owa gra ze skojarzeniami i stereotypem niewinności. Ale lalka jako straszak stanowił także sygnał pogłębiającego się kryzysu gatunku grozy. Aby zmniejszyć coraz większą inflację filmowego strachu sięgano po coraz bardziej ryzykowne pomysły na wzbudzanie grozy (np. śnieżny bałwan z „Jack Frost”). Chucky zaczynał jeszcze jako bohater horroru starej daty - mimo wszystko bardziej przerażał niż bawił. Kończył jednak jak dziecko filmowego postmodernizmu - postać ukazana z wielkim przymrużeniem oka. Ale wróćmy do początku filmowej kariery Chucky`ego. W realizacji pomysłów Manciniego pomogły dwie osoby - David Kirshner oraz Kevin Yagher. Pierwszy z nich jest producentem wszystkich pięciu filmów o Chucky`m. To Kirshner także zainteresował się tekstem Manciniego i namówił reżysera pierwszej części, Toma Hollanda do podjęcia się reżyserii filmu. Projekt i wykonania słynnej lalki to już dzieło Kevina Yaghera. Zaczynał jako członek ekipy odpowiedzialnej za charakteryzację w „Piątku 13. Koniec masakry” i gatunkowi grozy też najbardziej się przysłużył. Jego dziełem jest make-up Freddy`ego Krugera w drugiej, trzeciej i czwartej części „Koszmaru z ulicy Wiązów”, czy efekty specjalne w „Jeźdźcu bez głowy”. Sławę i uznanie przyniósł mu jednak Chucky. Słynna lalka zadebiutowała na dużym ekranie w 1988 r. w filmie Toma Hollanda („Postrach nocy”, „The Langoliers”, „Masters of Horror”). W „Laleczce Chucky” (roboczy tytuł „Blood Brother”) tytułowego bohatera zagrała animatroniczna lalka (twarz Chucky`ego stanowiła jej oddzielną cześć), którą animowało dziewięciu animatorów. Przy czym aż dziewięciu specjalistów pracowało przy scenie z płonącym Chucky`m. Obok lalki w filmie wystąpił jej dubler - mierzący cm wzrostu kaskader i aktor Ed Gale, który pojawił się jeszcze w „Narzeczonej laleczki Chucky”. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że w filmie głosu upiornemu bohaterowi udziela nie tylko Brad Dourif, odtwórca Charlesa Lee Raya, lecz także dwie inne osoby. Edan Gross użycza głosu „przyjacielskiemu”, a John Franklin „spacerującemu” Chucky`emu. Filmowa historia powołania do życia morderczej lalki jest w gruncie rzeczy pretekstowa. Seryjny morderca Charles Lee Ray, postrzelony w policyjnym pościgu znajduje schronienie w sklepie z zabawkami. Dzięki magii voodoo umierający zabójca przenosi swą duszę do lalki, Dobrego Chłopczyka - obiektu westchnień wielu sześciolatków. Jeden z nich, Andy Barclay, otrzymuje lalką jako spóźniony urodzinowy prezent. Chłopiec nie posiada się z radości. I nie w tym rzecz, że lalka jest urocza i potrafi mówić powtarzając jedno nagrane zdanie, ale że staje się dla samotnego Andy`ego bliskim przyjacielem. Przyjaźń trwa tylko do momentu, gdy ukryty w lalce Charles Lee Ray zdradza chłopcu swą obecność. Aby wydostać się z wnętrza Chucky`ego morderca musi przenieść duszę do pierwszej osoby, której zdradził swoją tożsamość. Tak się składa, że jest nią Andy... Pomysł na postać Chucky`ego był prosty i wydawał się niezbyt oryginalny. Znamy wielu horrorowych bohaterów, którzy budzili naszą sympatię swą powierzchownością, a śmiertelnie przerażali, gdy poznawaliśmy ich nieco bliżej (najbardziej wyrazisty przykład to dr Hannibala Lecter). Mancini i spółka stworzyli podobną postać. Innowacja polega na czymś innym. Pamiętamy przecież, czyja dusza skrywa się w lalce. Otrzymujemy więc jednego z najbardziej oryginalnych seryjnych morderców i jedną z najbardziej oryginalnych „złych lalek”. Kolejne novum polegało na całkowitym uczłowieczeniu lalki. Chucky nie tylko mówi, rzuca przekleństwami, biega, krwawi, morduje w wyrafinowany sposób, ale bywa podstępny, wyrachowany, uparty, bezwględny, wściekły i jak najbardziej po ludzku zły. W części drugiej, „Powrót laleczki Chucky” (1990) Johna Lafii, tytułowy bohater jest jeszcze bardziej zły i jeszcze bardziej „ludzki”. Dzięki znacznemu udoskonaleniu animacji Chucky nabrał jeszcze większej ochoty na rzucanie przekleństwami i zabawnymi ripostami. Zyskał też znacznie większą mobilność, ale też stał się o wiele bardziej śmiercionośny. O ile w pierwszej części ginęły trzy osoby, to w drugiej z rąk małego mordercy śmierć poniosło sześć osób, i to w wyjątkowo okrutny sposób (uduszenie foliową torebką, poderżnięcie gardła, zadźganie linijką itp.). Im więcej jednak było w Chucky`m człowieka, tym niestety postać upiornej lalki stawała się coraz bardziej groteskowa, a kolejne filmy coraz bardziej odbiegały od horroru. Druga część jeszcze całkiem udanie balansowała między grozą a groteską. Z pewnością dzięki fabularnemu uzasadnieniu – ciało lalki na skutek długotrwałego uwięzienia w nim duszy Charlesa Lee Raya przemieniało się stopniowo w ciało człowieka. Druga cześć, podobnie jak trzecia, „Laleczka Chucky 3” (1991) Jacka Bendera, powtarzała schemat fabularny filmu Hollanda. Ukryty w lalce morderca bezskutecznie próbował wyswobodzić swą duszę i przenieść ją do ciała dziecka. W pierwszych dwóch filmach dzieckiem tym był Andy. Kiedy jednak w „Powrocie laleczki Chucky” okazywało się, że jest już za późno na odrodzenie się w Andy`m, w trzeciej części obiektem zainteresowanie stał się Tyler, kilkuletni chłopiec ze szkoły wojskowej, do której trafił bohater poprzednich filmów - Andy. Rozpoznawalnym elementem serii o Chucky`m stała się także finałowa konfrontacja lalki i Andy`ego, w której upiorna zabawka, mimo makabrycznej defiguracji jej ciała, wykazywała niezwykłą żywotność, nieustannie powracając do życia. „Laleczka Chucky 3” pojawiła się na ekranach kin zaledwie dziewięć miesięcy po premierze pierwszego sequelu. Wytwórnia Universal naciskała bowiem na Dona Manciniego, by rozpoczął pracę nad trzecią częścią jeszcze zanim „Powrót laleczki Chucky” zostanie ukończony. Pospiechu na szczęście nie widać w kreacji morderczej lalki. Animatroniczny dubler Chucky`ego autorstwa Kevina Jaghera popisuje się doskonałą imitacją ludzkiego zachowania. Znów jest bardzo zły. Wymyślnie morduje (tym razem rączki lalki splamione są krwią siedmiu ofiar) i nie stroni od makabrycznego poczucia humoru. Gdy jeden z komendantów szkoły na widok uzbrojonego w długi nóż Chucky`ego dostaje zawału i pozbawia mordercę sadystycznej przyjemności, ten nie kryje swego oburzenia: „Kurwa! To chyba jakieś żarty?”. Film Bendera stara się jednak jeszcze dbać o atmosferę grozy (np. scena morderstwa prezesa firmy produkującej Dobrych Chłopczyków). Niestety coraz trudniej o logikę w zachowaniu ukrytego w Chucky`m Charlesa Lee Ray, który zabija kogo popadnie i chce przenieść duszę do ciała kolejnego chłopca - mimo iż już w drugiej części okazywało się, to niemożliwe. Film Bendera zarobił na świecie zaledwie mln dolarów (pierwszy obraz - ponad 44 mln dolarów). Siedmioletnia przerwa między trzecim a czwartym filmem serii - „Narzeczoną laleczki Chucky” wynikała ze znużenia widzów zaproponowaną formułą grozy. Producent David Kirshner i Don Mancini zdawali sobie sprawę, że konieczne są zmiany w kreacji głównego bohatera. Ronny Yu, pochodzący z Hong Kongu reżyser, którego film „The Bride With White Hair” urzekł Kirshnera i Manciniego, zajął się realizację kolejnej odsłony opowieści o morderczej lalce. Obraz Yu, jak i jego tytułowy bohater znacznie różnili się od pierwszych trzech filmów. Charakter „Narzeczonej laleczki Chucky” oddaje już ujęcie otwierające film. Przedstawia ono rekwizyty - symbole współczesnej klasyki horroru - maski: Michaela Myersa („Halloween”) oraz Jasona Voorheesa („Piątek trzynastego”), piłę łańcuchową („Teksańska masakra piłą łańcuchową”) oraz rękawicę Freddy`ego Kruegera („Koszmar z ulicy Wiązów”). Film Yu bowiem to postmodernistyczna zabawa filmowymi cytatami (poza wymienionymi, pojawiają się nawiązania do „Narzeczonej Frankensteina”, „Hellraisera”, „Egzorcysty”, „Krzyku” itp.) a dominującą cechą prezentacji filmowych wydarzeń jest wybitnie niepoważny ton. Zabawowy jest także sposób przedstawienie postaci Chucky`ego. Z pozszywanymi bliznami na swej plastikowej twarzy upiorny bohater sprawia wrażenie bardziej przerażającego niż w poprzednich filmach z serii. Jego wygląd nie koresponduje z jego zachowaniem i wypowiadanymi kwestiami. Wprawdzie Chucky wciąż demonstruje swoją biegłość w posługiwaniu się wielkim nożem i nadal jest morderczo przebiegły (np. gdy wysadza w powietrze policyjny wóz), to trudno byłoby go nazwać bestią w ciele lalki. Chucky znacznie rzadziej wrzeszczy, mniej się opętańczo rechocze i co najważniejsze, nie jest jedynym z rąk, którego pechowi nieszczęśnicy w brutalny sposób rozstają się z życiem. Pomysł, by uatrakcyjnić towarzystwo Chucky`ego lalką płci żeńskiej przyszedł do głowy Kirshnerowi, gdy w sklepie z zabawkami dostrzegł stojącą na półce lalkę narzeczonej Frankensteina (dokładnie Monstrum) z filmu z 1935 r.. Pomysł spodobał się Manciniemu, a jego realizacją zajął się niezawodny Kevin Yagher i jego firma KYI Inc. Tak narodziła się Tiffany, była dziewczyna Charlesa Lee Raya, którą mściwy Chucky zamknął w ciele lalki. Sporo zmieniło się w życiu słynnego bohatera odkąd pojawiła się w nim kobieta. Chucky niczym nastolatek popisuje się przed Tiffany sprawnym zadawaniem ciosów nożem, wdaje się w małżeńskie kłótnie (bo nie chciał pozmywać talerzy), oddaje się namiętnym pocałunkom (z języczkiem), wyznaje miłość, uprawia seks z Tiffany („Masz gumkę?” – „Ja cały jestem z gumy” odpowiada Chucky), a w finale zostaje ojcem. W dodatku morderczy bohater błyszczy czarnym humorem jak nigdy wcześniej: „Muszę się rozruszać” (gdy chwyta za nóż). W jego kwestiach pojawiają się też żartobliwe nawiązania do innych horrorów: o policjancie z twarzą nabitą gwoździami - „Kogoś mi przypomina” (aluzja do Pinnheada z „Hellraisera”), o swoich przygodach w ciele lalki - „Można by nakręcić o tym ze trzy filmy”( nawiązanie do trzech pierwszych filmów z serii o ...Chuckym). Jest więc nasz „zły” bohater zabawny, groteskowy, postmodernistyczny, ale na pewno niestraszny. Yagher oraz jego ekipa stworzyła prawdziwe animatroniczne cacko i to w kilku wersjach. Chucky, podobnie jak Tiffany, miał aż dziewięciu różnych „dublerów”, innego do biegania, innego do skakania itp.. Każdy z lalkowych bohaterów posiadał kilka mechaniczno-elektronicznych głów - Chucky miał dwie „zwykłe” oraz jedną „krzyczącą”, Tiffany - trzy „neutralne” i jedną „ekspresyjną”. Do animowania głowy potrzebnych było aż trzech animatorów, z których każdy oddzielnie sterował ustami, oczami i czołem. W sumie parą bohaterów kierowało aż szesnaście osób. Ekranowy efekt jest jednak znakomity. W 2004 r. Chucky - jak na razie - po raz ostatni pojawił się na ekranach kin. Don Mancini tym razem nie tylko napisał scenariusz „Laleczki Chucky. Następne pokolenie” (skrypt był już gotowy w 1998 r.), lecz także ją wyreżyserował. Jego dzieło jest kontynuacją drogi rozpoczętej przez Ronny`ego Yu. Otrzymujemy zatem radosną i beztroską żonglerkę filmowymi cytatami w tonacji parodystycznej. Manicini naśmiewa się nie tylko z nadwagi Jennifer Tilly (aktorka nalegała, aby żarty z jej tuszy pozostawić w filmie), Jullie Roberts, hollywoodzkich superprodukcji, ale ze swego filmowego dziecka - Chucky`ego (tym razem jest on dziełem Tony`ego Gardnera) Z finału „Narzeczonej laleczki Chucky” pamiętamy, że Tiffany urodziła swemu narzeczonemu potomka. Dziecko pary bohaterów staje się jedną z trzech głównych postaci filmu. I jak niegdyś Tiffany, tak teraz cudownie odnaleziony syn/córka (płciowa ambiwalencja bohatera jak najbardziej zamierzona), wprowadza wiele zamieszania w życie Chucky`ego. Wiadomość, że został ojcem dosłownie zwala bohatera z nóg. Ale gdy szok mija, Chucky stara się jak najlepiej wypełniać rodzicielskie obowiązki, co nie jest wcale takie proste. Glen/Glenda (głosu lalce użycza Billy Boyd), dziecko morderczej pary, różni się charakterem, bo z wyglądu to wykapany tatuś, tyle że bardziej dziewczęcy. Glen/Glenda brzydzi się bowiem przemocą i nie może pogodzić się z faktem, że jego rodzice nałogowo mordują. „Lubię sobie kogoś od czasu do czasu zabić. Co w tym złego?” – dziwi się Chucky i nie zamierza pójść w ślady Tiffany, która pragnie poddać się terapii pomagającej zwalczyć żądze mordu. Ale natury urodzonych morderców nie da się oszukać i wkrótce Tiffany, w tajemnicy przed Chuckym, morduję brutalnie kilka osób ( reżysera kasowych filmów Redmana, któremu wypruwa wnętrzności). W końcu Chucky dowiaduje się, że jego druga połowa nie wytrwała w postanowieniu („Ja też mam parę trupów w szafie” – wyznaje Chucky i otwiera szafę, z której wysypują się zwłoki). Jak nietrudno się domyślić w końcu i Glen/Glenda ulegnie presji genów i podpali sekretarkę Jennifer Tilly. Chucky zajmuje się więc tym co zawsze. I jest już całkowicie ludzki – nawet się masturbuje i swoim nasieniem zapładnia Jennifer Tilly (rodzą się piękne bliźniaki). Ale w finałowej scenie, gdy ma przenieść swą duszę do ciała kierowcy aktorki, z patosem krzyczy: „Jak na lalkę mam zajebiście złą sławę! Jestem Chucky, zabójcza lalka!” i odmawia opuszczenia powłoki, która zapewniła ma tak wielką popularność. Chucky jest też w filmie Manciniego nie tylko wygadany, ale jeszcze bardziej zabawny. Gdy Tiffany cytuję swoją matkę, słynna lalka przerywa wypowiedź: „Już dość o twojej matce! Zabiłem ją dwadzieścia lat temu, a babsko do tej pory nie może się zamknąć”. Chucky popisuje się także zabawnymi ripostami stanowiącymi aluzję do klasyki horroru (np. „Lśnienie”). Oglądając „Laleczkę Chucky. Następne pokolenie” można odnieść wrażenie, że cała ekipa nieźle się bawiła kręcąc film. Mimo iż sporo z tej radosnej atmosfery przeniknęło do obrazu, odnajdziemy w nim lekką nutę powagi. Scenariusz Manciniego po raz pierwszy tak otwarcie nawiązywał do jego życiorysu. W jednym z wywiadów wyznał, że wyposażył Chucky`ego w wiele cech charakteru jego ojca, siebie zaś zawarł w postaci Glena/Glendy. Mancini jest bowiem homoseksualistą. Swoją odmienną preferencję w postaci dziecka Chucky`ego i Tiffany sugeruje przez wyposażenie lalki delikatnością, wrażliwością i płciowa ambiwalencją (ale jednocześnie Mancini składa hołd filmowi Eda Woda, „Glen i Glenda”). Z kolei cechy ojca, który chciał by Mancini wyrósł na twardego mężczyznę, najlepiej sportowca olimpijczyka, objawiają się w Chuckym w usilnych staraniach uczynienia z nieco zniewieściałego syna, prawdziwego mężczyzny. Próby zostają w finale zwieńczone sukcesem – Glen/Glenda odstrzeliwuję poszczególne części ciała Chucky`ego, a uradowany ojciec krzyczy – „Brawo synu!”. Mancini jak widać nie zawahał się nawet zadrwić ze swego rodzica i samego siebie. Chucky choć jest od trzech lat nieobecny na dużym ekranie bynajmniej nie odszedł na emeryturę. Co więcej możemy być pewni, że emeryturę jeszcze długo nie będzie mu grozić. I nie tylko dlatego, że na 2010 r. planowany jest remake pierwszej części z 1988 r.. Chucky, zawdzięcza bowiem swoją żywotność nie tylko filmom. O jego fenomenie mówi jeden z jego twórców, Dawid Kirshner. “Sadzę, że najważniejszy powód tak ogromnej popularności Chucky`ego tkwi, w tym że, mały Chucky jest w każdym z nas. Oczywiście nie pozwalamy mu się wydostać na zewnątrz. Ale kochamy oglądać w ciemnej kinowej sali pełnego temperamentu małego bohatera, którego przygody pozwalają nam zapomnieć o szarej codzienności.” A czyż nie o to chodzi? A że przy okazji poleje się krew? No cóż, w końcu Chucky to najbardziej lalka z duszą seryjnego mordercy, a to zobowiązuje.
lalka chucky cały film